Oj ludzie ludzie. Satelity u nas w Polsce ustawia się pod pewnym, niewielkim kątem do płaszczyzny ziemi bo w ten sposób celujemy dokładnie w tą satelitę (hitbird czy astra). Taka satelita znajduje się na jakichś 160-200km nad ziemią na geostacjonarnej orbicie nad równikiem. Teraz zwizualizujcie sobie to jak nisko jest ta satelita nad ziemią i jak wysyłany przez nią sygnał będzie szedł niemal po ziemi na naszej szerokości geograficznej.
Satelity w Maroko

Satelity w Egipcie.

Zauważcie, że im bliżej równika tym ten ką jest większy, bo znajdujemy się bliżej satelity i ze względu skrócenia odległości rośnie nam kąt. Logiczne to i nie trudne.
Jeśli sygnał byłby naziemny, to w którymś miejscu w Polsce antenty łapałyby sygnał nie tylko z południa ale też np. ze wschodu czy nawet północy (no chyba, że zakładamy, że sygnał jest nadawany z wielu miejsc w Polsce i w jakiś sposób blokowany w innych kierunkach niż północny, no bo w końcu wszystkie anteny w Polsce celują w ten sam punkt).
Pokraczna teoria. Szukanie zębów w pupie jak dla mnie. Argumenty też z tej pupy (ponoć, słyszałem). A co z morzami, gdzi korzysta się np tylko z telefonów satelitarnych? Tam też dociera sygnał naziemny, na pełnym Atlantyku np? Ja wiem, że świat nie jest taki jakim go się nam przedstawia, ale nie można łykać wszystkiego co jest w internetach tylko dlatego, że jest to teoria antysystemowa.
P.S. Piszesz że wystarczy spojrzeć w niebo. No właśnie, połóżcie się czasem nocą bezchmurną na kocu (poza miastem koniecznie) i przyglądajcie się niebu - zobaczycie ile tam różnego gówna lata (nie mówię tu o jakimś ufo, bo to ruch jednostajny i prostoliniowy).