Nie chcę bronić UE, ale i my mamy swój historyczny przyczynek do tego rodzaju rozwiązań, znany pod hasłem
"Rak jest rybą".
http://www.biznespartner.pl/content/view/53/38/Cytuj:
Dla ciekawostki przytoczmy powiedzenie „rak jest rybą”. Ma ono źródło w prawie podatkowym okresu międzywojennego. W ustawie o państwowym podatku dochodowym były przepisy regulujące zasady opodatkowania z hodowli ryb. Zapomniano jednak wymienić inne zwierzęta wodne, które mogą być przedmiotem obrotu, np. raki. Polska była wówczas czystym krajem, rozwijała się hodowla raków. Organy podatkowe uznały, że na użytek ustawy podatkowej można raka potraktować jak rybę. Ale decyzje organów administracyjnych uchylał Naczelny Trybunał Administracyjny. Wówczas minister skarbu, który miał uprawnienia do wydawania rozporządzeń w sprawach podatkowych wydał rozporządzenie, że na użytek podatku dochodowego rak jest rybą.
P.S. Jakoś nie widzę oburzenia wegetarian na zjadanie winniczków - to przecież też "żywe", ma takie oczka na słupkach. Czy ta kategoria zwierząt, ze względu na niski stopień rozwoju, już nie jest objęta empatią zakazującą ich zabijania?