Depresja z buddyjskiego punktu widzeniaTenzin Wangyal Rinpocze(wykład wygłoszony 29 lipca 2010 r. w Warszawie)Cytuj:
Witajcie. Bardzo się cieszę, że mogę tu być dziś wieczorem. Tematem naszego spotkania jest depresja z punktu widzenia poglądu buddyjskiego. Nie wiem, czy w języku tybetańskim w ogóle istnieje słowo „depresja”, wydaje mi się, że takiego słowa w tybetańskim nie ma. Są jednak słowa bliskoznaczne.
Ogólnie rzecz ujmując, słowo „depresja” określa pewne poczucie beznadziei, braku w życiu motywacji do działania, entuzjazmu, jasnego kierunku działania, wreszcie – brak energii. Uważam, że jeśli ktoś się tak czuje, to być może w pewnym stopniu wpływają na to geny, ale przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę aspekt psychologiczny.
Ma to swoje źródło w różnych obszarach, takich jak np. struktura społeczna jego presja i oczekiwania, szybkie tempo życia, olbrzymia ilość informacji do przetworzenia. Bardzo trudno jest nam poradzić sobie z tym wszystkim jednocześnie. Z każdej strony docierają do nas informacje i wiele z nich mówi nam: „hej! obudź się! potrzebujesz więcej, znacznie więcej! Potrzebujesz lepszego samochodu, lepszej pracy, ładniejszych ubrań, powinieneś lepiej wyglądać!”.
Ciągle więcej i więcej. Ludzie są tym bardzo zmęczeni. Nie są w stanie sobie z tym poradzić. Bardzo trudno jest tak po prostu być. Odczuć ten moment, w którym się właśnie znaleźliśmy, poczuć spokój, stabilność. Chwilę ciszy wkoło i wewnątrz nas. Po prostu być. Wydaje się, że utraciliśmy połączenie. Taka prosta rzecz – być. Jakbyśmy utracili związek z naszym własnym istnieniem.
Nie wiem, jak jest w Polsce, ale w Stanach, kiedy pojedziesz do serwisu wymienić olej w samochodzie, to w poczekalni leży mnóstwo magazynów motoryzacyjnych. Oglądasz więc te magazyny, a wiadomość, którą w ten sposób otrzymujesz, jest taka, że jeździsz złym samochodem. Tam wszystkie samochody są ładniejsze
i lepsze od twojego. Potem, gdy olej jest już wymieniony, wracasz
do swojego starego auta, ale czy jesteś tego świadomy, czy też nie,
w twoim umyśle ta informacja zostawiła ślad. Bardzo niewiele jest osób, które nie przejmują się tymi magazynami, dla których samochód ma po prostu jeździć i uważają, że ich auto jest w porządku. Na większość ludzi mają one duży wpływ. Muszą więc ciężej pracować, aby kupić ten lepszy samochód.
U dentysty jest tak samo. Przeglądasz ulotki i widzisz na nich same piękne zęby. Zresztą nieważne, gdzie się udasz, bo wszędzie otrzymujesz tę samą informację – potrzebujesz lepszego domu, lepszych ubrań, samochodu, wszystkiego lepszego niż to, co masz. Jak wiele takich informacji zmuszony jesteś odebrać w ciągu jednego dnia? W głębi duszy bardzo trudno jest sobie z tym poradzić. To ci zabiera podstawową dobroć tego, kim jesteś.
Starożytna tradycja buddyjska uczy nas, że jesteś kompletny [doskonały] taki, jaki jesteś. Jako istota ludzka jesteś kompletny.
Czy umiesz choć przez chwilę doświadczyć tego i posmakować, jak to jest, kiedy czujesz się kompletny? Jest to możliwe tylko wówczas, gdy zatrzymasz swój umysł, kiedy uciszysz głosy w swojej głowie, kiedy przestaniesz wciąż myśleć i analizować.
Gdy nadejdzie ten moment i spojrzysz w głąb siebie, zobaczysz, że masz tam to szczególne miejsce bogactwa. Każda tradycja mówi o tym bogactwie i mądrości. To miejsce w nas nazywamy kompletnością.
Na przykład teraz – spróbujcie po prostu poczuć tę chwilę. Kiedy to mówię, ciekaw jestem, kto jest tego świadomy. Po prostu poczujcie ten głęboki spokój i bezruch w sobie, i dookoła siebie. Mówię, wy słuchacie, nic nie przeszkadza, żeby to poczuć. Jeśli to czujecie, to jest właśnie pełnia. Ta świadomość spokoju, stabilności, jest niezniszczalna, niezmienna. Jeśli czujecie tę pełnię, niezmienność, wówczas te wszystkie informacje z kolorowych ulotek i magazynów nie mają na was wpływu. Sądzę, że zasadnicze źródło depresji tkwi
w nieumiejętności radzenia sobie z przetwarzaniem wszystkich niechcianych informacji, które doo nas docierają.
Zbiorowa presja zbiorowego bólu. Presja ze strony rodziny, społeczeństwa, religii. To jest jak próba wypełnienia
czegoś, czego inni nie wypełnili. Tych informacji jest wokoło nas bardzo dużo – spoglądasz na lewo, na prawo, przed siebie – nie ma chwili spokoju i ciszy. Naprawdę musisz być bardzo silny, aby nie stracić kontaktu ze swoją wewnętrzną istotą. Kiedy tracimy ten kontakt, kiedy jesteśmy bombardowani informacjami, to czujemy, że nie jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. W głębi serca myślimy: „Nie mogę nadążyć, nie daję rady. Próbuję, staram się. Próbuję poradzić sobie ze szkołą, z rodziną, z pracą”. I w pewnym momencie jakiś
wewnętrzny mechanizm załamuje się. Pojawia się uczucie bezradności, Wtedy (wewnątrz) zaczynamy czuć się beznadziejnie: „Nie dam rady już nic więcej zrobić.” Oto skąd, moim zdaniem, pochodzi depresja. To jest bardziej ekstremalne niż smutek, który czasami odczuwamy.
Uważam, że jednym ze skuteczniejszych sposobów na przezwyciężenie depresji jest chronienie samego siebie – ochronienie przed tymi wszystkimi informacjami, które do nas przychodzą (by nas nie niszczyły) – i próba uleczenia ran, które już w nas istnieją.
Z punktu widzenia starożytnej tradycji [Bon] jedynym lekarstwem jest poznanie lepiej samego siebie. Kiedy mówię o poznaniu siebie lepiej, nie chodzi mi o o wyjście poza myśli i koncepcje, poza osobiste uwarunkowania – kim myślicie, że jesteście lub co posiadacie. Aby to zrobić, trzeba zwrócić się ku chwili, która właśnie trwa. Ta chwila jest wspaniałym darem. Odczucie jej otwiera wszystkie wasze zmysły. Nie mówię o jutrze, mówię o chwili teraz i tutaj. Ten moment jest doskonałym przykładem.
Jeśli chcesz być świadomy tej chwili, postaraj się odczuć przestrzeń, spokój, stabilność wokół siebie i w sobie, w swoim ciele. Jeśli jakaś myśl temu przeszkadza, to zamiast ją kontrolować, spróbuj raczej spojrzeć na nią i zobaczyć przestrzeń, która jest w niej i wokół niej.
Nie uciekaj i nie szukaj narzędzi na zewnątrz. Jeśli odczuwasz złość, spójrz na nią, poczuj ją i „wejdź” w to uczucie, a odczujesz przestrzeń. Poczujesz w tej złości przestrzeń. Usłyszysz w tym gniewie ciszę. Gdy
to się stanie, doświadczysz spokoju. W momencie, gdy poczujesz przestrzeń, ujrzysz nieskończone możliwości. Zobaczysz, że zmienia się twoja perspektywa, zmienia się twój sposób bycia wewnątrz siebie. Wszystko dzieje się w chwili, która właśnie trwa. Dlatego za każdym razem, gdy tracimy kontakt z samym sobą, musimy to robić.
Starajcie się budować swoją świadomość tej przestrzeni – niech staje się coraz silniejsza. To jest najwspanialszy proces, jaki może w was zachodzić. I wówczas nie ma znaczenia, jakie magazyny oglądacie i jakie informacje z zewnątrz do was docierają, ponieważ są to rzeczy przejściowe. Nie zostawią śladów. Nie będzie żadnego powodu, byście czuli się z tej przyczyny źle, ponieważ wewnątrz czujecie się pełni, kompletni. Kiedy zaczniecie czuć się kompletni, prawdopodobnie wszystko w waszym ciele się zmieni. Komórki w naszym ciele są jak przepływ energii. Są jak rzeka, która, choć stale ta sama, jednak cały czas ulega zmianom.
Każdego roku 98% komórek w naszym ciele odnawia się, nic w nas nie pozostaje takie samo. W tym procesie uczestniczy świadomość, która wpływa na „nowego ciebie” i dlatego właśnie może uleczyć chorobę
oraz zmienić twoją perspektywę, punkt widzenia. Może całkowicie przeobrazić twój sposób patrzenia, odczuwania, ponieważ świadomość jest w stanie zmienić głębokie struktury i silnie utrwalone wzorce na poziomie komórkowym.
Jednak zazwyczaj, kiedy chcemy wprowadzić jakieś zmiany, używamy do tego leków lub myślenia – na siłę, pod presją. To tylko pogarsza sytuację. Nie chodzi mi o to, że w ogóle nie powinno się przyjmować
leków. Jeśli stan zdrowia jest poważny i lekarz je zaleci, to trzeba lekarstwa brać, jednak nie powinno to być jedyne rozwiązanie, no, bo jak długo można łykać lekarstwa?
Rozwiązaniem jest dotarcie do korzenia problemu. Głęboko w nas jest miejsce, któremu brakuje światła i świadomości. Jednak dopóki nie zwolnimy tempa, dopóty trudno będzie nam zobaczyć, gdzie jest to
miejsce, gdzie brakuje światła. Tak właśnie się czujemy w nowoczesnym, bardzo szybkim świecie. Czujemy, że nie jesteśmy w stanie nadążyć. Dokąd pędzimy? Gdzie próbujemy dotrzeć? Czy ktoś tam będzie szybciej? Oczywiście, wszyscy zmierzamy do jednego miejsca. Nie ma pośpiechu. To nie jest wyścig. A jednak powstaje takie złudzenie i wszyscy są tak bardzo zajęci, ciągle gdzieś się spieszą. Taki styl życia – ten wzorzec – jest zabójcą, bo nie czujemy tego
spokoju, ciszy ani przez chwilę. Czy rozumiecie?
Nie mam na myśli, że mamy odpuścić sobie wszystko, przestać pracować i nic nie robić. Oczywiście, że nie, chodzi o to, że sposób,
w jaki myślimy o swojej aktywności [produktywności], jest niewłaściwy.
Dam przykład z życia. Firma American Express przeprowadziła w Stanach badania nad skutecznością zbierania od ludzi pieniędzy. Trzystu pracowników telefonowało do potencjalnych klientów, każdy odczytywał z kartki ten sam tekst. Pewna kobieta miała dużo większą skuteczność niż reszta. Wszystkich to zaintrygowało – jaką ma technikę? Pytano ją, czy mówi coś specjalnego, ale ona twierdziła, że odczytuje podany jej tekst, taki sam, jak innych. W czym więc rzecz, co to za magia? – Zastanawiano się. Nagrano więc jej rozmowy i okazało się, że rzeczywiście mówiła to samo, co inni, ale między kolejnymi zdaniami robiła spore pauzy – pauzy wypełnione ciszą wartą miliony dolarów. Ona była naturalna. Mówiła i dawała czas – by być, by słuchać, powiedzieć, poczuć. I każdy na to reagował.
Ona czuła się dobrze, zanim zaczynała mówić. I rozmówcy stawali się bardziej podatni na przyjęcie tego, o czym mówiła. Tak więc, cisza jest potężna. Nam brakuje tej chwili ciszy. Jak wiele razy w ciągu dnia próbujecie ją odczuć? Kiedy rozmawiacie z ludźmi, to jak często, zanim zaczniecie mówić, staracie się połączyć z tą przestrzenią? Poczuć przestrzeń w sobie. Poczuć przestrzeń w innych. I wtedy, cokolwiek powiecie, będzie to pochodziło z tego miejsca.
Również jeśli chodzi o skuteczność działania, to osoby, które są połączone z tym miejscem, z całą pewnością są bardziej skuteczne,
co do tego nie ma wątpliwości. Grupa naukowców z Holandii robiła badania nad procesem decyzyjnym. Pytano, kto podejmuje najlepsze
decyzje – czy ci, którzy dużo myślą, konsultują się z wieloma osobami i znowu dużo myślą, czy też ci, którzy podejmują decyzję nie zastanawiając się zbyt wiele? Wniosek był taki, że najlepsze decyzje podejmują osoby, które jak najmniej angażują w to proces myślowy.
Myślenie jest wyczerpujące, męczące, nie sprzyja produktywności.
Znacie zapewne wiele osób, które są zmęczone, zanim jeszcze cokolwiek zrobią. Może sami jesteście jedną z takich osób? Dlaczego tak się czują? Wyczerpuje nas nie działanie lecz myślenie. Działanie jest OK. Jeśli robisz coś bez myślenia, możesz być znacznie bardziej efektywny. Bycie bez myśli jest o wiele swobodniejsze, wolne. Tak więc, w pewnym sensie depresja powstaje wtedy, gdy patrząc na siebie mówisz: „Nie jestem dobry. Nie mam wystarczająco wiele.”
To uczucia, myśli, energie, które są w nas bardzo żywotne. To jest miejsce, w którym musisz poczuć się wolny. Dopóki się z tego nie wyzwolisz, to depresja jakimś stopniu zawsze będzie w tobie obecna.
Czasami mówię ludziom, że może powinni powtarzać, jak mantrę, słowa: „nie muszę tego robić”, bo ciągle mówią: „muszę zrobić to, muszę zrobić tamto”. „Muszę” oznacza tutaj „nie lubię”.
Jest bardzo wiele rzeczy w życiu, które musisz robić. Masz całą listę rzeczy do zrobienia. Jeśli rozpoczniesz miesiąc razem z tą listą, to na koniec miesiąca, gdy na nią spojrzysz, stwierdzisz, że jedne rzeczy już zrobiłeś, lubiłeś je, więc nie było tak trudno je wykonać, ale inne są tam nadal i przechodzą na następny miesiąc, a może nawet i na dwa…
Jeśli wybrałbyś jedną z tych rzeczy, na przykład rozmowę z kimś, z kim wcale nie chcesz rozmawiać, to musisz podjąć decyzję, czy naprawdę musisz z tym kimś porozmawiać, czy też nie. Czasami jest to taka sprawa, że i przez dwa miesiące nie musisz z tą osobą rozmawiać, więc wykreślasz to z listy lub mówisz sobie, że nie musisz tego robić.
I przez dwa miesiące powtarzasz: „nie muszę z nią rozmawiać, wolę cieszyć się tym pysznym obiadem, pójść do kawiarni, nie muszę też robić tego i tamtego”. Myślisz o wielu przyjemnych rzeczach, które możesz zrobić, ponieważ na wykonanie zadania z listy masz przecież jeszcze dwa miesiące. Za każdym razem, gdy recytujesz mantrę: „nie muszę tego robić” czujesz się tak dobrze. Po tygodniu od podjęcia decyzji ciągle mówisz: „nie muszę tego robić”.
Jasne, że nie musisz, zostało ci jeszcze sześć tygodni! Tydzień później powtarzasz: „nie muszę tego robić”. To prawda – masz jeszcze pięć tygodni – ciesz się życiem! Zamiast sporządzać listę sześć miesięcy wcześniej, po prostu wykonaj ten telefon, bo zajmie ci to dziesięć
minut, a tak cierpisz przez sześć miesięcy! Sześć miesięcy cierpienia, świadomego, nieświadomego, na poziomie energetycznym.
Niestety, masz wiele takich spraw, a każda z nich przyczynia się do depresji, bo cię wyczerpują, zabierają ci energię, świadomie czy nieświadomie – tracisz ją. Musisz więc mądrze sporządzać swoją listę. Niech będzie tak długa, byś mógł powiedzieć: „tego nie muszę jeszcze robić, tamtego też nie, jestem wolny”. I kiedy to poczujesz, pojawi się w tobie więcej radości i entuzjazmu. Wtedy powiesz: „OK, jestem gotowy wykonać ten telefon. To zajmie mi tylko dziesięć minut”.
I robisz to. Nawykowe działanie. Wydatkujesz swoją energię, ale nic nie robisz. Planujesz, ale nie robisz. Wydaje się to śmieszne, prawda? „Muszę to zrobić” – to jest jak mantra. „Muszę to zrobić”
i nie robię, „muszę to zrobić” – nie robię. To są nawykowe wzorce, schematy myślenia, według których żyjemy. Jest wiele takich ukrytych
przyczyn. Zauważenie ich, uświadomienie ich sobie pomoże ci się wzmocnić, przywrócić energię do swojego życia, poczucie spokoju.
Czy macie jakieś przemyślenia, pytania? Głos z sali: Ja często mówię sobie, że muszę, muszę coś zrobić, a kiedy powiem sobie,
że nie muszę, to wtedy okazuje się, że chcę. I to jest bardzo zabawne i często mi się przytrafia.
Rinpocze: Ważne jest, żeby wykreślać rzeczy z listy. Zrobienie czegoś zabiera niewiele czasu. Myślenie może trwać długo i jest bardzo wyczerpujące. Powiedz więc: „Nie chcę o tym myśleć”. Ja tak robię, ale wiem też, że przyjdzie czas, kiedy będę musiał to zrobić. To nazywamy mądrością rozróżniającą. Wiesz, kiedy coś zrobić, a kiedy nie. Kiedy nadchodzi właściwy moment, czujesz się mocny i przystępujesz do działania, lecz czujesz się wolny, zanim ta chwila przyjdzie. Jeden z wielkich joginów z naszej tradycji, debatował ze swoim uczniem. Uczeń zapytał go, co trzyma w swojej torbie. Jogin odpowiedział: „To śmieci moich myśli”. Tak robimy choć wcale nie musimy tego nosić. Po prostu bądź wolny. Ale bądź świadomy, kiedy musisz zacząć działać. Postępując w ten sposób nie wyczerpiesz swojej energii. Zawsze mówię ludziom, którzy mieszkają w dużych miastach i często stoją w korkach, że zatłoczone ulice to duży stres, ale kiedy już się w korku znajdziesz, to po prostu tam jesteś, więc ciesz się tym. To jest czas, by poczuć spokój i stabilność, pamiętać o oddychaniu, o zrelaksowaniu się, o połączeniu z samym sobą.
Nawet w samochodzie. Gdy to zrobisz, poczujesz więcej spokoju, zaczniesz odczuwać radość… dopóki nie usłyszysz za sobą trąbienia. To ci przypomni, że masz jechać. I wtedy jedziesz. Powtarzaj to znowu i znowu. Któregoś dnia pokochasz uliczny korek. Będzie on dla ciebie oznaczał spokój, radość, połączenie. Zmieniła się jedna rzecz w życiu i korki nie są już dla ciebie problemem. To jest codzienność. Niektórzy spędzają w korkach wiele godzin. Mówią,
że nie mają czasu na medytację, a przecież spędzają tyle czasu
w samochodzie. Tak samo jest, gdy stoisz w kolejce np. na poczcie. Wchodzisz tam, spieszysz się, może jesteś zdenerwowany, a wkoło wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Twoja energia przepływa bardzo szybko, są w niej wszystkie emocje – pobudzenie, strach, złość – a tu wszyscy ruszają się tak wolno, a już szczególnie – ta kobieta w okienku. No i co z tego? To bardzo dobry czas. Wiesz, że nic z tym nie zrobisz, niczego nie przyspieszysz.
Masz jednak możliwość, aby przez chwilę być.
Nie robisz tego kosztem czasu poświęcanego rodzinie czy pracy, nie przeszkadza to nikomu. To wspaniały moment, by połączyć się ze spokojem w sobie. Z chwilą, gdy się połączysz, wszystko nagle przyspieszy, nabierze tempa. Natychmiast zmienia się perspektywa. Czy więc chcesz tak żyć, czy też w zwolnionym tempie?
Próbuję tu powiedzieć, że według mnie bardzo duży wpływ na depresję ma nasz sposób życia. Zbyt wiele rzeczy, zbyt szybko,
za dużo informacji – nie jesteśmy w stanie tego przetworzyć.
A czujemy, że powinniśmy.
Czy musisz wariować, jeśli grupa ludzi wokół ciebie wariuje? Możesz poczuć stabilność i wpływać nią na kogoś innego. Gdy masz taki dzień, że czujesz połączenie z tym miejscem w sobie, rozpoczynasz dzień z tym połączeniem, to dostrzegasz różnicę – ludzie inaczej na ciebie reagują. Czujesz połączenie, otwartość, a z tego przejawiają się jakości. Ludzie inaczej ci odpowiadają, uśmiechają się do ciebie, chcą z tobą rozmawiać, być, oferują ci różne rzeczy. Dlaczego? Ponieważ jesteś otwarty i oni twoją otwartość czują. Czują spokój.
To jest to, co utraciliśmy. Z punktu widzenia nauki to jest właśnie przyczyną depresji, tak sądzę. Są pewnie jeszcze uwarunkowania genetyczne, na których się nie znam, ale na pewno to, o czym mówiłem, ma bardzo duży wpływ. Czy ktoś chciałby jeszcze coś powiedzieć? Pytanie: Mam osobiste doświadczenia związane
z depresją, jednak w moim przypadku nie była to kwestia tego,
że musiałam coś robić i nie robiłam tego, lecz odczuwałam bardzo silne lęki, cały czas byłam w tym stanie. Czy te lęki pochodziły
z mojego umysłu, czy z ciała?
Rinpocze: Myślę, że zarówno z umysłu, jak i z ciała. Gdy pojawia się doświadczenie depresji, nie jest łatwo stwierdzić, skąd ono pochodzi. Głębsze przyczyny są takie same. Na przykład na najgłębszym poziomie jest to nieznajomość samego siebie. Inaczej mówiąc chodzi o brak połączenia, utratę łączności z samym sobą. Możesz to nazwać ignorancją, oto, co to jest. Wszyscy to mamy. W rezultacie wszyscy czegoś szukamy, wiemy, że czegoś nam brakuje. Głęboko w nas czegoś nam brakuje. Ale kiedy próbujemy co to takiego, dochodzimy do wniosku, że brakuje nam związków, relacji, przyjaźni. Może jednak wcale nie chodzi
o związek, lecz o połączenie z samym sobą. Szukamy sobie kogoś. Oczywiście to jest w porządku. Ale będziesz miał lepsze relacje z kimś innym, jeśli będziesz czuł związek z sobą. Relacja z inną osoba nie będzie dobrze funkcjonować, jeśli nie będziesz miał związku z sobą. „Ktoś” nie zastąpi ci ciebie. To samo dotyczy osób, rzeczy materialnych, czegokolwiek. Trudno być w pełni świadomym, co na nas oddziałuje. Informacje, wiadomości, nawet samo oglądanie programów informacyjnych wpływa na nas depresyjnie.
Ja nie oglądam wiadomości. Jeśli będzie się działo coś naprawdę złego, ludzie mi o tym od razu powiedzą, jestem tego pewien. Zewsząd słyszymy złe wiadomości. Czasami winimy za to media, że ciągle przekazują nam złe informacje, ale prawda jest taka, że media mówią o tym, co dla ludzi jest atrakcyjne, czyli o bólu i cierpieniu, bo wszyscy są z tym zaznajomieni. Trudno być naprawdę świadomym tego, co się dzieje. Na przykład lęk. Co ja bym spróbował zrobić czując lęk? Poszukałbym sobie wygodnego miejsca, usiadłbym
i próbował odnaleźć spokój poprzez skierowanie uwagi na swoje ciało. Starałbym się odczuć fizyczną stabilność, wsłuchać w nią i przez to wejść na głębszy poziom spokoju.
Czuję spokój i jednocześnie, jeśli jakiś głos mówi mi, że lęk nie jest dobry, pozwalam sobie go poczuć i nie mówię: „Czego się boję? Kogo się boję?”. Jeśli jest zbyt dużo głosów w mojej głowie, staram się wsłuchać w ciszę, która w nich jest. Słucham ciszy w tym głosie, bo kiedy ją usłyszę, ten głos zamilknie, bo być może mój lęk jest bardzo silny, ponieważ odczuwam mało przestrzeni. Zamiast gdzieś iść, coś robić, próbuję wejść w swój lęk, uświadomić sobie, poczuć przestrzeń w tym lęku. Moją świadomość. Kiedy odkrywam przestrzeń, zaczynam czuć, jak lęk się rozpuszcza – jest mniej obecny – i po prostu spoczywam w tym. W tym miejscu, w którym odczuwam przestrzeń. Jedyne, co zrobiłem, to zwyczajnie byłem świadomy lęku, nie uciekałem od niego.
Ten sposób jest bardzo pomocny, ponieważ akceptujesz to, pozwalasz temu być. A gdy pozwalasz temu być, to nie ma już strachu. Natomiast, gdy próbujesz to kontrolować, staje się to jeszcze silniejsze. Nie tylko to. Gdy spojrzysz na swój lęk, gdy poczujesz przestrzeń, nieograniczoną przestrzeń, to jest to boskość, ta nieograniczona przestrzeń, którą odkryłeś poprzez swój lęk, będąc z nim, łącząc się z nim, a nie
walcząc. Pozwalając na niego, akceptując go. Znalazłeś wewnętrzną przestrzeń. Jest to boska przestrzeń. Odnalazłeś wewnętrzny spokój, twój lęk stał się drzwiami do wewnętrznego spokoju. Przez to, że byłeś z lękiem, a nie walczyłeś z nim. Kiedy walczysz, on staje się silniejszy.
A kiedy zobaczysz jego prawdziwą naturę, nie ma
już nic, co ego mogłoby dostrzec. Rozumiecie?
Pytanie: Jak można pomóc komuś, kto ma depresję?
Rinpocze: Myślę, że to zależy od relacji, jakie łączą cię z tą osobą. Na jakim poziomie potrafisz się z nią komunikować
i co ta osoba może zrozumieć. To, co mówiłem o tych głębokich doświadczeniach, na pewno nie będzie proste dla każdego. Dlatego czasami trzeba mieć dobry plan. Jeśli masz depresję, to możesz sobie powiedzieć, że każdego dnia, lub co drugi dzień, odwiedzisz miejsce, które kochasz, gdzie uwielbiasz być. Odwiedzanie miejsc. Żeby to zrobić, trzeba mieć oczywiście trochę energii. Dobrze jest to robić z nastawieniem, że jest to lekarstwo. Każdego dnia odwiedź jedno miejsce, które bardzo lubisz. Zrób to. Pozostań tam tak długo, jak to możliwe. Odczuwaj z tego radość tak mocno, jak tylko potrafisz, wypełniając w ten sposób luki w swoim
życiu. Porozmawiaj z kimś, kogo kochasz. Rób to regularnie.
Zajmuj się rzeczami, które lubisz. Uświadom je sobie, a potem podejmij działanie, zaplanuj coś. Myślę, że
jeśli uda ci się zachęcić kogoś, by tak robił, to może pomóc.
Jeśli ktoś w rodzinie cierpi na depresję, to często się do niej przyczyniamy. Mówimy: „Chcę ci pomóc, zrób
to, zrób tamto, nie bądź smutny” – to się nazywa wywieraniem presji. Mówiłem już o tym wcześniej. Wywieranie na kogoś nacisku jeszcze pogarsza sytuację. Czasami lepiej pozwolić bliskiej osobie na odczuwanie
depresji. Nie możesz czuć się odpowiedzialny za wszystkie uczucia innej osoby, to jest niemożliwe. A jeśli czujesz
się odpowiedzialny, to będzie to na ciebie wpływać.
Czasami po prostu pozwól – to jest w porządku – pozwól czuć, co czują, lecz nie bierz w tym udziału. Kiedy jesteś z kimś blisko, kochasz kogoś, zawsze jest niebezpieczeństwo, że będziesz w tym współuczestniczyć. Czy rozumiecie? Czy ktoś jeszcze?
Pytanie: Najpierw chciałabym podziękować za książkę „Joga snu i śnienia”, bardzo mi pomogła. Jest w niej
napisane, że czasami trzeba zostawić rzeczy takimi, jakie są, nie działać, a czasami trzeba zebrać swoje siły
i przystąpić do działania. Jak można to odróżnić, kiedy trzeba działać, a kiedy nie?
Rinpocze: Mówiłem o dwóch rzeczach. Np. w Ameryce płacimy podatki do 15. kwietnia, więc to jest ten dzień, kiedy musimy działać, wiemy o tym. Daty lub różne rzeczy wskazują na konieczność działania. To jest jedna kwestia. Druga odnosi się do zaufania. Gdy ufasz, wiesz, kiedy masz działać. Słońce wie, kiedy ma wzejść i zajść. Ptaki wiedzą, dokąd odlecieć na zimę i kiedy wrócić na wiosnę. Drzewa i kwiaty wiedzą, kiedy kwitnąć. Cały Wszechświat wie, kiedy i jak ma działać. Drzewa i kwiaty nie muszą się spotykać, rozmawiać, tak, jak my to robimy. Nie walczą, a wiedzą. Również każda komórka w naszym ciele też wie, czym ma być – nerkami, sercem, płucami – nie mylą się. We Wszechświecie jest znacznie więcej inteligencji. Jeśli zaufacie temu, to jest to o wiele lepsze niż wasze ego. Ego nie jest niczym istotnym.
Pytanie: Rinpocze, mówiłeś o katalogach z samochodami. Poszukując rozwiązania na te światowe „katalogi”
doszliśmy do świata buddyzmu, który też można potraktować jako katalog praktyk. Jak uniknąć tej pułapki?
Rinpocze: Tak może być. Wiele ludzi wpada w taką pułapkę. Nazywamy to duchowym materializmem.
Ponieważ, jeśli trafisz na nauki a nie zmienisz swojego sposobu postrzegania, to nic się nie zmieni, a może być
nawet jeszcze gorzej.
W Tybecie dajemy przykład ze skórą z jaka, która gdy wyschnie, robi się bardzo twarda. Żeby znów zrobiła
się miękka, trzeba ją natrzeć olejem lub masłem,. Ale jeśli skóra stała się twarda pod wpływem masła, wówczas nie spowodujemy, że zmięknie, gdy ją nim natrzemy. Kiedy narzędzia stają się problemem, wówczas pozostajemy bez narzędzi. Jeśli bierzemy za dużo antybiotyków, to po jakimś czasie przestają one działać. Jeśli twój pogląd na Dharmę jest materialistyczny, to staje się ona problemem. Miała ci dać inny sposób widzenia, ale ty nie zmieniałeś
się pod jej wpływem, lecz patrzyłeś na nią poprzez własny pogląd. Dlatego nic się nie zmieniło. Jeśli z dna oceanu wydobędziesz kamień, który leżał tam przez setki lat i rozbijesz go, to w środku kamień będzie suchy.
Jeszcze jedno pytanie.
Pytanie: Chciałam zapytać o poczucie winy, które często pojawia się w depresji. Jak można sobie z nim radzić?
Rinpocze: Dałbym taką samą radę, jak wcześniej. Gdy czujesz się winna, masz wiele myśli – że to, co robisz jest niewłaściwe, że to z powodu twojej religii, że to z tego czy innego powodu – jest mnóstwo myśli. Docierają do ciebie też informacje z zewnątrz, związane z religią, przekonaniami. Kiedy zagłębisz się w siebie i zatrzymasz ten natłok, odczujesz spokój. Powiedzmy, że czuję się teraz winny. Czuję to energetycznie, mój umysł mówi, że nie powinienem był czegoś zrobić, że to było złe. Jeśli będę coraz bardziej słuchał głosu w mojej głowie, ciągle będę czuł się winny. Ta energia jest obecna, odczuwam to cały czas. Staram się więc wsłuchać w swoje ciało, które jest drzwiami do spokoju, stabilności. Jeśli brakuje mi wewnętrznego spokoju, muszę się oprzeć na czymś zewnętrznym. Trudno osiągnąć stabilność, gdy się poruszam. Siedzę więc w bezruchu i mogę odczuć spokój. To są dla mnie drzwi, przez które przechodzę do głębszego miejsca w sobie, do głębokiego spokoju. To jest bardzo jasne i otwarte. Nie ma tam poczucia winy. I może w tym momencie da się słyszeć głos, który mówi: „Nie udawaj, wiesz co zrobiłeś, daj spokój.” Słuchaj tego głosu, nie uciszaj go, nie każ mu zmilknąć. Z jednej strony coś ci mówi, że jesteś winny, z drugiej strony chcesz uciszyć ten głos – za czym podążyć? Wcale nie musisz tego robić. Słuchaj tego głosu, głęboko się w niego wsłuchaj. Jeśli to zrobisz, przekonasz się, że nie ma nic do słuchania, to tylko pusta energia. Nie ma tam nic poza ciszą – tak, jak mój głos w tej który, jeśli się dobrze wsłuchasz, jest Słuchaj uważnie – to cisza. W chwili, kiedy odczujesz ciszę, będziesz wolny od poczucia winy.
Na pewno niektórzy z was powiedzą, że łatwo o tym słuchać, ale trudno zrobić. Macie rację. To może nie być łatwe. Ale jest tak dlatego, ponieważ macie w sobie głos, który mówi, że to brzmi dobrze, ale nie jest proste do zrobienia. Problemem jest ten głos w was – jesteście głęboko przekonani, że nie potraficie tego przezwyciężyć. Ale na pewno są i tacy, którzy doświadczają tego, o czym mówię, i kiedy to czują, nie mają wątpliwości: „Czuję ciszę, przestrzeń, i to, że tam niczego więcej nie ma”. Jest to więc kwestia gotowości, aby tego doświadczyć. To jest coś, co wykracza poza wszelkie tradycje i religie, jest wspólne im wszystkim. Ta cisza, spokój i przestrzeń są prawdziwym błogosławieństwem.
Nie mają żadnej formy, religii, granic. Są w każdej ludzkiej istocie i nie tylko ludzkiej, lecz we wszystkich czujących istotach, nawet w owadach. Wszędzie każda żyjąca istota to ma.
Zanim zakończymy, spróbujmy odczuć to przez chwilę, przez pięć minut. Usiądźcie wygodnie. Zachęcam was, abyście po prostu oddychali, przyjrzeli się swojemu oddechowi. Nawet jeśli nie wiecie za dużo na ten temat, oddech jest zawsze dobry, by go obserwować. Zróbcie trzy głębokie oddechy i podczas wydechu po prostu uwolnijcie, pozwólcie czemuś odejść. Trzy razy. Poczujcie stabilność ciała, to znaczy całą uwagę skierujcie na ciało. Poczujcie stabilność i poprzez to wejdźcie tak głęboko, jak to możliwe, w głęboki spokój. Bądźcie świadomi jakości tego spokoju, ciszy i przestrzeni, które są nieograniczone, wolne, niezniszczalne, niezmienne, poza śmiercią i
narodzinami. Poczucie pełni. Nie myślcie, tylko bądźcie świadomi. Posłuchajcie również i poczujcie ciszę w sobie,
i wokół siebie. Poczujcie połączenie z sobą samym, ze wszystkimi, ze wszystkim. To jest coś, co możecie mieć
w swoim życiu i czym możecie dzielić się z innymi.
Tłumaczenie: Anna Wolniak
http://a.bongaruda.pl/nauczanie/nauki/atri/depresja_z_buddyjskiego_punktu_widzenia/