Jacolo faktycznie zrobił "skok kwantowy" - chyba że się do tej pory nieźle ukrywał z tym co mu po głowie chodziło
BioSine - to bardzo ciekawe, co piszesz. Mnie troszkę zdziwił ten wybuch wszystkiego wokół akcji z samolotem. Owszem, jest to niesamowite wydarzenie, ale mimo wszystko jest stanowczo zbyt wcześnie na sensowną rozmowę - jedyne co wiemy na pewno, to to, że samolot się rozbił, ewentualnie, że koło 100 osób w związku z tym nie żyje, ale cała reszta pozostaje w sferze domniemywań.
Tak mi cały czas po głowie chodzą słowa
Sławomira, który z pełnym przekonaniem i złością mówi o zamachu... zastanawia mnie, czemu w tym tyle złości? Wiemy, że Ci, którzy na prawdę rządzą, robią takie rzeczy. Wiemy, że dzieje się to nagminnie - dlaczego by to miało ominąć nasz kraj? Skoro wiemy też, że zależy im na negatywnych emocjach, to dlaczego tam mocno trzymamy się tej fali, która nas ponosi, a o której pisze
Jacolo? Czy złość nam coś daje? Klaruje myśli? Otwiera oczy? Widzimy dzięki niej więcej? Raczej nie. Wręcz przeciwnie, zamykamy się w swoim wytłumaczeniu i jeszcze skaczemy na tych, którzy go nie dostrzegają, jakby byli naszymi przeciwnikami

Opowiedziałem wczoraj swojej mamie o spekulacjach na temat zamachu, bo była przekonana, że za wszystko odpowiada na pewno prezydent, który wywarł taką presję, na pilocie itd... Kiedy usłyszała o pogodzie, o relacji innego pilota i o innych dziwnościach, które rzuciły się w oczy jako pierwsze, zdziwiona powiedziała: "teraz to już nie wiem, w co mam wierzyć..." - no i moje pytanie:
czy rzeczywiście potrzebujemy wierzyć w jakąś wersję wydarzeń? i co ma wiara wspólnego z "prawdą"?Widzę, ciekawą zależność, kiedy rozmawiam z ludźmi - każdy ma swoje wyobrażenie na równe tematy (czy to religii, czy wydarzeń na świecie) i pomimo, że zwolennicy różnych opcji walczą między sobą i starają się udowodnić tym innym, że się mylą, a oni sami mają rację, to największą bolączką takich ludzi jest podejście biorące różne możliwości pod uwagę - relatywizm boli tych, którzy "wierzą"
Ale przyjęcie jakiegokolwiek wyjaśnienia, jako słuszne, z odrzuceniem innych, jest tak na prawdę oszukiwaniem siebie samego w mniejszym lub większym stopniu, bo (na przykładzie wypadku z samolotem) nie było nas na miejscu wypadku, ani tym bardziej w samolocie i z tej prostej przyczyny nie możemy mieć całkowitej pewności.
Po za tym do czego miałaby nam służyć ta pewność?
Pewność, że coś jest właśnie takie jak nam się wydaje, jest pudełkiem ograniczającym naszą świadomość i dodatkowo popychającym nas do rywalizacji z ludźmi, którzy zdecydowali się na inne pudełko, na pewność odnośnie innego rozwiązania. Po co to? Czy w naszym indywidualnym życiu rzeczywiście się coś zmieni w związku z tym, że to był lub nie był zamach? I co w związku z tym (z)robimy?
Jak się mają do tego słowa: "a Prawda was wyzwoli" - czy poczujecie się wyzwoleni, kiedy zobaczycie dowody na zamach lub wypadek?
Ja rozumiem, że takie wydarzenie jest pożywką dla mas - taki jest jego cel, bardziej niż ekonomiczny, czy strategiczny - ludzie mają sie tym podniecać i właśnie to robią - energia płynie i o to chodzi

Rozmawiamy tyle o spiskach, o tym co "tamci" potrafią i co takiego robią i równocześnie rozmyślamy o prawie przyciągania, dostrzegamy je w swoim życiu - i teraz jeszcze dziwi nas to, że dostajemy to, na czym cały czas się skupiamy?
Podobnie jak wszystkie jaja związane z pochówkiem na Wawelu - wzgórze Wawelskie jest świętym miejsce, a całe to zamieszanie nie robi nic, ponad kierowaniem w jego stronę energii oburzonego tłumu - wszystko pięknie ładnie, ale ostatecznie nie ma najmniejszego znaczenia, czy prezydenta tam pochowają, czy nie - dla mnie też jest to śmieszne, ale widzę w tym celowy wybieg, w który chodzi o nic innego, jak tylko skierowanie w to miejsce odpowiedniej energii od ludzi. Popatrzcie na to z troszkę szerszej perspektywy, a zobaczycie, że to ma tylko takie znaczenie, jakie sami temu nadajemy. I tu nie jest ważne, że miliony ludzi nieświadomie jednak będą zachowywały się, tak jak ktoś zaplanował, bo sami przecież robimy to samo - zauważcie ilu ludzi dostrzega lub doszukuje się spisku - nie jesteśmy w tym odosobnieni. Całe to przedstawienie ma na celu wzbudzenie energii, złości i żalu - ci którzy pozostaną przy oficjalnej wersji będą płakać i smęcić, a ci, którzy dostrzegą spisek, będą rozwścieczeni, zbulwersowani i na jedno wyjdzie - jeśli sam bym chciał jak największą liczbę ludzi sprowokować, do kierowania w jakieś miejsce podobnej energii, to idealnym rozwiązaniem byłoby pozostawić poszlaki wskazujące na nieprzypadkowość wypadku, by ci, których massmedia nie podniecają, podniecali się sami swoimi własnymi dywagacjami na temat spisków - jak widać ten model działa fantastycznie i jestem na prawdę pod wrażeniem tego, jak dajemy się nieść fali złoci, pomimo świadomości energetycznych aspektów podobnych działań.
Ja tu ani nie neguję spisku, ani żadnej innej opcji - można je wszystkie rozważać chłodno

a można ich też nie rozważać wcale - nie wiem, kto w tym przypadku działa bardziej wg planu.
Był temat o tym, czy działamy na "ich" korzyść i ja uważam, że kiedy niesiemy "alternatywne" informacje w taki sam sposób, jak robią to massmedia, czyli dla wzbudzenia sensacji i emocji, to działamy dokładnie wg "ich" założeń

BioSine pisze:
Ale jest haczyk bo często coś mi mówi że "kurde, nie bądź obojętny wobec takiej tragedii", "tam zginęli ludzie", "przecież to bardzo poważna sprawa", itp itd..
i to właśnie o to chodzi - mamy wmontowany program, który mówi, że to ważne, jest część nas, która potrzebuje sensacji, która karmi się takimi (no wybaczcie) pierdołami

Spekulacje, spekulacje - pożywka dla ego. Nic z nich nie wynika, a energia płynie.
Ile już razy wrzucałem ten filmik? Wrzucę jeszcze kilka razy, jeśli będzie trzeba
Nie chodzi o znieczulicę, nie chodzi o niedostrzeganie tego, co się dzieje, ale trzeba się zastanowić, co oznaczają słowa "Prawda was wyzwoli" i skorzystać z tego, co z sobą niosą. Euforia nic nie daje, złość nie służy nam, tylko "im", względnie latawcom. Wszystko płynie, wydarzenia się po prostu dzieją, a historia się w prosty sposób powtarza - i czym tu się tak podniecać? Ludzie umierają codziennie i żadnego z nas ten moment w życiu nie ominie

Może warto trochę wyluzować, bo nic nie jest tylko czarne, albo tylko białe - życie, to tylko przejażdżka