Punkt Mu pisze:
Czyż nie jest " dawaniem wiary " wiara że są jakieś "zagrody" ??? Oczywiście.Jak i moja wiara że osiągnę końcowe oświecenie cokolwiek to jest.To ani dobre ani złe.Na pewnym poziomie wszystko jest wiarą jak ... myślisz.Trzeba wierzyć w to co się wymyśli bo po co wymyślać ?
Bardzo mi sie to podoba.
Mam też taką osobistą koncepcje, że te Zagrody jednak istnieją - bo dlaczegóż miałyby nie istnieć? Tak samo, jak ludzie hodują sobie jedzonko w postaci biednych zwierzątek, roślin itp - ograniczając ich NATURALNY rozwój, pierwotną naturę, aby uzyskać wygodną dla siebie, dookreśloną hodowlę - tak samo ludzie mogą/są hodowani.
Co ciekawe - ludzie sie oburzają, kiedy poznają tę koncepcję - a sami to robią

Ale też - tak jak mój ulubiony Don Juan mówił - jest możliwość "wydobycia" się poza ten standard.
Czy są Zagrody - czy ich nie ma, to faktycznie kwestia wiary, ale też wiedzy, wynikającej z wglądu. Są ludzie, którym zostało dane zobaczyć autentyczną rzeczywistość.
I teraz - albo sikasz ze strachu, ze ktoś żeruje na Tobie, albo to traktujesz jak STAN, który nie jest Tobą prawdziwym, jest tylko stanem, chwilą, sytuacją - i dalej w tym stanie idziesz sobie spokojnie w kierunku wewnętrznego Światła.
Ani oświecenie, ani jego brak chyba nie są tak naprawdę ważne w tym wszystkim.
Bo czyż ptak ma szansę go doświadczyć? A może nigdy go nie stracił?
Niezależnie od osiągnięcia oświecenia, bądź nie - ptak po prostu jest

Jest ptakiem i pięknie unosi się w przestworzach.
Więc może i my powinniśmy po prostu pięknie być ludźmi (nie kombinując za dużo)....
Skomplikowane tematy wynikły w tej dyskusji całej

-- 13 maja 2013, 14:37 --
Niktu pisze:
Jeśli nasze potrzeby są stymulowane zzewnątrz NIE są naszymi potrzebami. Tym samym jest logicznym, że NIE mogą nam służyć.
No własnie - największą katastrofą naszej konstrukcji cielesno-duchowo-mentalnej jest ta PLASTYCZNOŚĆ. Jestesmy bardzo podatni na manipulację.
Prawdopodobnie eony temu tak nie było - kiedy człowiek był samoświadomą istotą, która mając głeboki kontakt z samym sobą doskonale potrafiła odróżnić manipulację i wpływ czynników zewnętrznych, od tego, co własne. Ale też - nie demonizujmy tych czynników zewnętrznych, bo czasem mogły (i moga obecnie) być dla nas korzystne, stymulując nas i inspirując.
Niktu pisze:
Dopiero potrzeby wynikające z wewnątrz zaczynajają nas rozwijać. Żyjąc na jawie we śnie jesteśmy odłączeni od samych siebie. Więc jak się obudzić?
Hmmm..... i tu się pojawia pytanie: CZY NAPRAWDĘ MUSIMY MIEĆ JAKIEŚ POTRZEBY?
A może nie koniecznie?
-- 13 maja 2013, 14:51 --
thozo pisze:
Indi pisze:
Nie martw się

Ja działam, naprawdę - extremalnie i notorycznie. Jestem uzależniona od opcji DZIAŁAM.
Niestety... bo czasem działam za dużo dla innych, za mało dla siebie. I potem się żałuję, że tak ciągle chcę to cierpienie innych załagodzić.
Bardziej mi chodzi o STOSUNEK do tego wszystkiego, a nie o bierność.

Tak, tak. Też tak robiłem, ale się zmęczyłem. I usiadłem. Znaleźć tę równowagę...
Wiesz, zazdroszczę Ci.. Serio! Ja wiem, ze tak nie można i że trzeba harmonijnie. Ale to jakaś psychopatyczna zachłanność, aby zrobić jak najwięcej póki się żyje. Jestem psychiczna.... wiem.
Dlatego mój organizm załatwia za mnie całą robotę odpuszczania - po prostu robi STOP i przez jakiś czas muszę się zająć sobą ;)
i to jest jedna z moich słabości. Tu jestem w czarnej dupie.
-- 13 maja 2013, 14:59 --
timewave pisze:
Ignorancja zabija, są więc dwa wyjścia albo dasz się zabić albo przetrwasz ale to wymaga wysiłku.
Faszyzm nie powstał 30.08.1939 a Niemcy nie rozpoczęły przygotowań do zbrojeń 31.08.1939...
Fajnie jest niczym się nie przejmować ale to - jak uczy historia - jest możliwe tylko do pewnego momentu.
No właśnie.
To też istotna uwaga. Dane nam jest żyć w określonym społeczeństwie, w określonym czasie i sytuacji.
I tak jak timewave napisał - nie sztuka być obojętnym jak kawałek plastiku. Sztuka działać, ale niekoniecznie w emocjonalnym stresie i chaosie wewnętrznym.
Raczej cennym byłoby tu: wiedzieć, rozumieć, spokojnie reagować i działać w sposób łagodny tak, jak to tylko możliwe. A kiedy łagodność nie skutkuje - działać ostro, ale nadal w wewnętrznym ładzie.
Tak myślę.
Jak prawdziwi, dawni mistrzowie sztuk walki.
Aczkolwiek - warto uwzglednić też to, że każdy z nas jest indywidualnością i nie wolno nam negować wyborów innych.
Są istoty, które wybrały doświadczenie bierności, a inni - wybrali mega aktywność, nakręcaną emocjami.
A nam pozostaje tylko zobaczyć to, zaobserwować i ... nie oceniając robić swoje, poszukując przyjaciół myślących podobnie. Jak widać - sporo nas tu jest