Cytuj:
Nathalie:
Komentarz dra Mercoli:
Przede wszystkim, pragnę zaznaczyć na wstępie, że nie jestem przeciwnikiem spożywania soi w ogóle, ale jedynie tej niesfermentowanej. Sfermentowana, do której zalicza się natto, miso i tempeh, jest zdrowa i może być spożywana. Jak napisałem już wcześniej, enzym nattokinaza - otrzymywany z natto - jest bezpieczniejszym i silniejszym środkiem niż aspiryna, która może rozpuszczać skrzepy i jest używana bezpiecznie już od ponad 20 lat.
Z drudiej strony, zjadanie niesfermentowanej soi, lub "złej soi" może wyrządzić krzywdę. Dlaczego? Po pierwsze, fitoestrogeny sojowe mogą imitować działanie żeńskich hormonów płciowych, a jak odkryto ma to niekorzystny wpływ na różne tkanki organizmu ludzkiego. Wypicie nawet dwóch szklanek mleka sojowego dziennie przez okres miesiąca oznacza spożycie wystarczającej ilości substancji chemicznej do wywołania zakłóceń kobiecego cyklu menstruacyjnego. FDA (Food and Drug Administration) kontroluje produkty zawierające estrogen, ale nie istnieją żadne sygnały ostrzegawcze, które dotyczyłyby samej soi.
Cytuj:
homorek: Soja nie była wykorzystywana jako pożywienie aż do momentu odkrycia procesów fermentacji, co nastąpiło w okresie panowania dynastii Zhou. Pierwszymi potrawami z soi były produkty fermentacji, takie jak tempeh, natto, miso i sos sojowy. Później, najprawdopodobniej w drugim wieku p.n.e., chińscy uczeni odkryli, że pure z rozgotowanej soi można poddać działaniu siarczanu wapnia lub siarczanu magnezu (gips modelarski lub epsomit, inaczej sól gorzka), wytwarzając w ten sposób twaróg tofu lub inaczej twaróg sojowy. Stosowanie produktów powstałych w wyniku fermentacji soi oraz chemicznego wytrącania rozprzestrzeniło się na inne obszary Orientu, a zwłaszcza w Japonii i Indonezji.
Chińczycy nie spożywali nie sfermentowanej soi, jak to czynili z innymi strączkowymi, takimi jak soczewica, ponieważ zawiera ona dużo naturalnych toksyn, czyli „antypokarmów”. Najważniejszymi z nich są inhibitory enzymów, które blokują działanie trypsyny i innych enzymów koniecznych do trawienia protein. Inhibitory te to duże, ciasno zwinięte proteiny, których nie da się kompletnie unieczynnić poprzez gotowanie. Mogą one stać się powodem poważnych zaburzeń żołądkowych, obniżenia stopnia trawienia protein oraz chronicznego niedoboru aminokwasów. W doświadczeniach na zwierzętach dieta z dużą zawartością inhibitorów trypsyny powodowała powiększenie i stany patologiczne trzustki, z rakiem włącznie.[14]
Mniej więcej to samo gość mówi co powyżej.
Soy: Good, Bad, The Facts
A co do "wyjaśnienia"- to ezoteryka otrzymałeś-
wiek ma znaczenie i to ogromne, szczególnie jeśli chodzi o poziom hormonów( a także ich bilans) powiedzmy poziom wydzielania hormonów jest zupełnie inny u 20latka niż u 40 ( można to ćwiczeniami spowalniać ale to inny temat).
Estrogen jest oczywiście potrzebny mężczyźnie ale w niewielkich ilościach i produkuje go organizm z cholesterolu- przez jądra, nadnercza, mózg.
Podobnie jak z testosteronem u kobiet które tez potrzebują go w niewielkiej ilości i które organizm SAM wytwarza. U obu płci jest pewien naturalny biologiczny bilans pomiędzy tymi dwoma( jak pomiędzy yin yang) Teraz jak ta równowaga jest zaburzana z zewnątrz to organizm- i psychika nie będą działały optymalnie. Oczywiście młody organizm to być może i skompensuje- do czasu. Tak samo jak by ktoś nosił ciężar non stop tylko w jednej ręce.... młody silny organizm skompensuje i będziemy iść względnie wyprostowani- tylko po czasie nabawimy się skoliozy( choćby w wyniku nierównowagi pomiędzy napięciem a rozciągnięciem mięśni przeciwnych stron)
Ps- białko z soi( zapewne tej niesfermentowanej) lata temu suplementowałem na próbę bo było rzeczywiście tańsze( łolimp...) to wywaliłem do kibla po 2 tyg. Pomijając walory antysmakowe to po prostu ciągle chodziłem po tym śnięty... przypadek ?
W soję się nie bawię- białka jaja są o wiele lepsze( jeśli nie najdoskonalsze)i poziom testosteronu tez podnoszą- do optymalnego naturalnego poziomu znaczy się.