KaliYuga... to swietnie, ze dzielisz sie swoim doswiadczeniem, to bardzo duzo znaczy.
Zwaz jednak na to, ze w Polsce szczepi sie NOWORODKI.
W Niemczech nie... szczepi sie ok. 4./5. m-ca zycia po raz pierwszy, takze tu racja. Ja np. moje obserwacje odnosnie totalnego niepokoju u dzieci i tego nieutulonego placzu poczynilam pozniej, niz w czasie noworodkowym. U sredniej - swiadomie po szczepieniach. Zreszta nie... nie powiem, ze do konca swiadomie.
Bywaly sytuacje z moja corka, ze miala takie napady placzu, ze jechalam z nia na pogotowie badz do szpitala i zostawalysmy na noc, bo robiono badania, aby wyjasnic przyczyne tego placzu, rozne rzeczy podejrzewano, np. skrecanie sie jelit (co wykluczalo badanie usg). W koncu nie stwierdzajac niczego wypuszczano nas.
Ja na ten czas bylam jeszcze w kwestii szczepien bardzo ufna.
Przy trzeciej corce, zmienialismy pediatre i w moje rece dostaly sie karty wszystkie, wypisy z pogotowia, wpisy u pediatry, karty itd... i sobie porownywalam te wszystko interwencje na pogotowiu czy w szpitalu... przypadek

chcial, ze wystepowaly one ZAWSZE w przeciagu 1-2 dni, najpozniej do tygodnia po szczepieniach i tak od pierwszych szczepien, ktore mialy miejsce w 4. m-cu zycia po ostatnie, ktore mialy miejsce ok. 2. urodzin.
W kazdy razie po przedostatnich szczepieniach mielismy sytuacje, gdy nagminnie jezdzilismy do szpitala, bo mloda darla sie tak po nocach, ze bylo zero kontatku, lekarze nie wiedzieli, co sie z nia dzieje.
Jak miala 2 lata ponad (po ostatnich szczepieniach) poszla do przedszkola i tam zaczeto jej sie przygladac. Objawy autyzmu jak na dloni... zreszta widoczne byly od momentu przedostatniego szczepienia, ktore mialo miejsce w wieku 15. m-cy... Dziecko, ktore bylo wrazliwe na moja obecnosc, uspokajalo sie gdy tylko polozylam mu reke na czole, gdy slyszalo moj glos, nagle stalo sie dzieckiem, z ktorym nie bylo w ogole kontaktu.
I to nie sa wymysly... to sa moje obserwacje.
Autyzm nie cofa sie sam... u mojej corki z czasem, gdy nie jest szpikowana dalej szczepionkami, przeprowadzilismy odtrowanie u homeopaty... ma na tyle oslabione objawy, ze po przejsciu ze wstepnego podejrzenia "autyzm wczesnodzieciecy" poszlo na "aspergera" i w tej chwili idzie do zupelnie "normalnej" szkoly, gdzie ani lekarz ani nauczyciele nie wydali z siebie nawet glosu podejrzenia, ze z nia mogloby byc cos nie tak.
Co do tej naturalnosci owijania, przytulania... pisalam powyzej...
Cytuj:
Odnosnie jeszcze tego owijania ciasno... naturalna sprawa. Jezeli dziecko jest niespokojne, warto owinac kocykiem. Dziecie, szczegolnie nowonarodzone, nie ma jeszcze poczucia wlasnego ciala, potrzebuje granic wyznaczonych mu przez cialo drugiej osoby (ramiona matki), czy kawalek materialu (koc, chusta itd.). Ale tu mowa o zdrowych dzieciach, ktore czasem marudza... a nie dziecku, ktore zostalo wlasnie naszpikowane potezna dawko chemii...
Ja sama przy mojej najmlodszej szczegolnie wykorzystywalam dzialanie, jakie ma wlasnie ta bliskosc, ciasne otulenie itd.
Np. nosilam mloda w chuscie... i to od pierwszych tygodni zycia.
Bywaly sytuacje, gdy plakala, byla zmeczona a nie mogla np. zasnac, wiec bach! do chusty... czesto bywalo tak, ze nawet nie zdarzylam wiazac i juz mloda pieknie spala...
Tak samo z otulaniem... dziecko, ktore np. szaleje przy piersi (wiele kobiet mysli wtedy, ze ma malo pokarmu itd... i rezygnuje), wystarczy owinac szczelnie kocykiem i momentalnie uspokaja sie.
Dziecko, ktore nie chce spac wystarczy polozyc do (cieplego, nagrzanego np. termoforem) lozeczka, otulone ciasno kocykiem tak, aby glowka dotykalo tylniej sciany lozeczka. Musi czuc granice wlasnego ciala...
Tak jak to bylo w lonie matki, gdzie nie bylo zbednego miejsca.
Ale to tyczy sie zdrowych dzieci.
Szczepione czesto maja takie reakcje, ze te wszystkie metody w ogole na nie nie dzialaja... to jest glebsza sprawa.
Aha... jeszcze jedno. Ja nikogo do niczego nie przekonuje. To sa tylko i wylacznie moje obserwacje, moje wnioski poczynione na moich dzieciach.
Co do leku nocnego... jeszcze. Chodzi o taka zawieszke u dziecka, gdzie nie ma z nim absolutnie zadnego kontaktu... mozliwe, ze babcie kiedys mialy na to sposoby.
Moja najmlodsza miewa czasem zle sny, jak ma za duzo przezyc w dzien, ale wyglada to wtedy zupelnie inaczej. Budzi sie w nocy z krzykiem, gdy zapale swiatlo wie, gdzie jest, placze, tuli sie... boi sie ewentualnie zasnac, przytulona zasypia, wie co sie dzieje.
Podczas tej zawieszki mozesz stanac na glowie, nie docierasz zupelnie do dziecka. To jest darcie takie, jakby kto je zarzynal.
A wiem, ze duzo dzieci tak ma... Ja zaobserwowalam to na podst. tych kart wypisowych ze szpitala czy pogotowia, ze u nas bylo to ladnie skomponowane z uprzednio przebytymi szczepieniami. Przypadek? No moze i przypadek...