Temat Jugendamtu i kradziezy dzieci, przewijal sie zapewne nie raz na tym forum.
Mieszkam w DE od 1999, z Jugendamtem miewialam do czynienia przez szereg lat. Niekoniecznie w sposob taki, zebym byla fanka tego urzedu, ale nigdy nie dotknelo mnie to w szzczegolny sposob. Az do maja tego roku.
Wszystko zaczelo sie w pazdzierniku 2017. Moja najmlodsza, wtedy jeszcze 8-letnia corka, zaczela miec napady zlosci, krzyczala duzo, trzaskala drzwiami, po jakims czasie zaczela bic siebie, okladajac piesciami twarz i cale drobne cialko.
Jako przyczyne podawala problemy w szkole, jeden chlopak w klasie ja bil a nauczycielka nie reagowala.
Zaczelam wiec ja szukac kontaktu z nauczycielka. Dzwoniac, zostawiajac wiadomosci na sekretarce, piszac sms-y i maile, ktore na szczescie zachowalam (o czym pozniej).
Moja corka zaczela byc nie do zniesienia. Wybuchy zlosci byly tak silne, ze w koncu mielismy w domu policje. Na najblizszym bilansie u pediatry wspomnialam o tym i dostalam skierowanie do dzieciecego psychiatry, gdzie sie od razu zglosilam...
I tak to szlo. Diagnostyka mlodej rozciagnela sie w miesiacach. Ze szkola zerowy kontakt, nauczycielka ignorowala moje prosby o rozmowe i kontakt.
Odezwala sie dopiero w polowie stycznia 2018.
Ja w tym czasie szukalam sposobow, jak pomoc corce. Z czasem dzialalo to na tyle, ze przez dluzszy czas corka byla spokojna i zharmonizowana. Z psychiatra nic szczegolnego, bo diagnostyka nie byla zakonczona.
I teraz tak...
16-ty maj 2018, mialam wolne w pracy, dokladnie jeden dzien (pracuje jako pielegniarka w domu opieki na geriatrii psychiatrycznej) i siedze sobie spokojnie pod prysznicem, a tu nagle dzwonek do drzwi. Raz po razie, brutalnie, agresywnie. Mysle sobie, kto to, z nikim sie nie umawialam, poczta dzwoni do domofonu. I nie ruszylam sie. Zaczelo sie walenie piesciami w drzwi. Oho, pomyslalam, co to ma byc. Wyszlam spod prysznica, ale zanim sie ubralam, zanim co, ten ktos poszedl sobie.
Ok...
Po ok. 2 godzinach ponownie, dzwonek bezposrednio do drzwi mieszkania. Podeszlam do drzwi, patrze przez wizjer, 2 kobiety. Otwieram:
- Jugendamt, prosze nas wpuscic do srodka. Wpuscilam. Weszly, rozejrzaly sie, siadly w salonie na sofie. - Pani wie, dlaczego my tu jestesmy? - Eeee... nie za bardzo. - Jestesmy tu, poniewaz z soboty na niedziele w pani mieszkaniu krzyczalo dziecko. Sasiedzi zadzwonili na pogotowie Jugednamtu.
No szczeka mi opadla. - Ok... i co dalej? - Sasiedzi zadzwonili, poniewaz slyszeli odglosy uderzen i krzyki "nie nie bij mnie mamo aua".
Szczeka opadla mi jeszcze nizej.
- Mozemy rozejrzec sie po mieszkaniu?
Rozejrzeli sie...
- Widzimy, ze nie radzi sobie pani z dzieckiem, skoro tak reaguje. Potrzebna pani pomoc. Dostanie pani pomoc domowa, ktora bedzie przychodzic 1-2 razy w tygodniu i zajmowac sie dziecmi. Prosze jutro o 12-ej przyjsc do Jugendamtu.
- Ok, ale rano mam dentyste z corka, wiec bede musiala ja wziac ze soba.
- To wezmie ja pani.
Wiec na drugi dzien poszlam tam do Jugendamtu i kazano mi czekac jakies 15 minut. W koncu zaproszono mnie do pokoju. Powiedziano mi, ze w ciagu tych godzin od wizyty dzien wczesniej u mnie do tego punktu teraz szukali roznych informacji o mnie.
Wiec znaleźli informacje, ze moje dziecko kiedys poparzyło sie żelazkiem, ze moj eks kiedys nazwal mnie psychicznie chora i rozmawiali ze szkolami dzieci. Dyrektor w szkole najmlodszej, wg nich powiedzial, ze jestem prawdopodobnie psychicznie chora. - Jak to ot tak powiedzial? - zapytalam. - A kim on jest? Lekarzem? - Prosze sie nie tlumaczyc tylko sluchac. - uslyszalam. - Mamy teraz dylemat, gdyz wiekszosc z nas uwaza, ze powinno sie pani wziac dzieci natychmiast inobhut (pod obieke Jugendamtu).
Zbladlam. Moja mala czekala przed drzwiami i w najlepsze bawila sie.
- Jednak damy pani szanse. Damy pani na 6 tygodni pracownika socjalnego, ktory bedzie u pani codziennie w tym czasie. Jezeli to pani zda pozytywnie, to bedzie dobrze. Moze uniknie pani zabrania dzieci. To pani szansa.
Tak, codzienne wizyty obcej osoby, ktora bedzie mi zagladac wszedzie, doradzac i wtracac sie.
No ale co mialam zrobic? Jugendamt byl gotowy zabrac mi corki od reki.
Powiedzieli, ze przyjda na nastepny dzien o 12-ej.
Przyszli, tym razem jedna z babek z facetem. Znow ogladali mieszkanie, dyskutowali. Ze male, ale ze czyste itp.
Zrobili termin na nastepny wtorek o 13-ej. 22-go maja. Godz. 13.30 nie ma ich. Dzwonie.
- Nie, zrozumiala nas pani zle, to pani ma przyjsc jutro do nas, o 13-ej. - Nie, nic nie zrozumialam zle, to wy mieliscie przyjsc do mnie. - Nie, to niemozliwe.
Mozliwe, bo prowadzilam protokol od samego poczatku, zapisywalam KAZDE slowo (co polecam kazdemu, kto ma do czynienia z ta przestepcza instytucja).
Dobrze, wiec mowie, ok, przyjde jutro. Moja ciotka slyszac to, wybrala sie z nami. Wyszlismy odpowiednio wczesniej. O 12.30 telefon.
- Prosze dzis nie przychodzic, musimy termin przesunac na jutro na 13-ta. - Ale jak to? Jutro pracuje, do 13:30 mam dyzur. - Nie szkodzi, dzieci moga przyjsc bez pani. - Jak to beze mnie? - No tak, Frau X chce z nimi porozmawiac bez pani obecnosci.
Wzielam wolne, zeby towarzyszyc dzieciom.
Dziewczyny weszly wszystkie razem, starsza opowiadala potem, ze urzedniczka zadawala im tak glupie pytania, ze po prostu az nie mogla z nerwow, ale odpowiadala jej na wszystkie.
W poniedzialek, 28-go maja, znow, Jugendamt u nas w domu plus pracowniczka socjalna, ktora miala nas od tej pory odwiedzac w domu.
Na koniec tych 6 tygodni miala napisac opinie na moj temat.
Wiec urzedniczka z Jugednamtu rozmawiajac ze mna stwierdzila, ze mam mega madre dzieci, ale ze ona ma wrazenie, ze one mnie CHRONIA.
Wiec moja starsza to slyszala i mowi, ze to nie prawda, ze ona ma po prostu swoje zdanie.
Urzedniczka na to:
- O widzi pani, znow pania brani. - i do corki. - Co nie lubisz nas?
A moja corka: A ktos was lubi?
Urzedniczka na to: no roznie bywa.
Od tego czasu zaczelo sie odwiedzanie nas przez te urzedniczke. Codziennie. Moja gonitwa. Praca, szybko z pracy, bo pani z Jugendamtu przyjdzie.
A propos pracy. Okazalo sie, ze Jugendamt nie tylko dzwonil po szkole, opowiadajac, ze bije dzieci, ale i do mnie do pracy zadzwonili. Klamiac, ze nie, to nie prawda.
Moja szefowa wziela mnie na bok, pytajac, co sie dzieje. Jugednamt dzwonil, mowiac, ze bije dzieci. A ona do mnie, ze powiedziala im, ze kto jak kto, ale nie ja. Ze moze eks cos naklamal, ale ze ona zna moje dzieci (zdarzalo mi sie brac na dyzur, jak nie mialam z kim zostawic) i one sa wspaniale i nie wygladaja na bite.
Aha, zapomnialam, po wizycie mojej pierwszej w Jugednamcie, kazali mi NATYCHMIAST poddac moje dzieci obdukcji.
Obdukcja nie wykazala zadnych obrazen a lekarz w opinii do Jugednamtu napisal, ze dzieci w mojej obecnosci zachowuja sie bardzo na luzie i nie widac oznak tego, by byly zastraszone.
Taka samo opinie w ciagu tych 6 tygodni wydal o mnie psychiatra, ze nie ma oznak przemocy w domu (jedynie problemy szkolne) i corka ma silna wiez ze mna.
Ostatecznie po 6 tygodniach odwiedzania mnie, pracownica socjalna napisala opinie.
Opinia na wiele stron, ale w skrocie tyle, ze jestem wspaniala matka, ktora potrafi opiekowac sie dziecmi, ze nawet majac problemy z charakterem najmlodszej, szukam zawsze roznych rozwiazan i MOJ SPOKOJ, ze nie daje sie wyprowadzic z rownowagi.
Ogolnie same superlatywy.
Po 6 tygodniach mielismy znow wizyte Jugendamtu plus ta pracownica socjalna.
Wiec przyszedl mezczyzna razem z tamtymi dwiema kobietami z samego poczatku.
I pracownica socjalna wypowiadala sie o mnie, o naszej rodzinie w samych dobrych slowach.
Pracownik Jugednamtu napisal, ze nie ma zadnego niebezpieczenstwa dla dzieci i powiedzial, ze "zdalam egzamin, ze nikt nie potrafilby udawac przez cale 6 tygodni."
A ja powiem od siebie tylko tyle. To byl straszny czas. Jugendamt podeptal moje i moich dzieci prawa, ochrone danych osobowych, prywatnosc, zastraszal maksymalnie.
Ten czas, nie wiedzialam, jak dam sobie rade, czy sie nie poddam.
Nacisk ze strony Jugednamtu byl koszmarny.
Postanowilam, bo godzinach ryczenia z bezsilnosci, ze nie bede nic konkretnego zmieniac. Ze bede soba, ze moje dzieci tez maja byc soba. I niech widza, jacy jestesmy. Ze bedziemy prawdziwi.
Udalo sie.
Ale wielu sie nie udaje.
Jestem w grupie na FB, ktora opisuje doswiadczenia z niemieckimi Jugendamtami...
Z czasem opisze niektore z nich. Straszne sa...
I co najwazniejsze...
DOTYKAJA ROWNIEZ NIEMCOW
|