pawelb pisze:
(...)
Wtedy czlowiek tez uswiadamia sobie, ze sam jest jednym z tych swietych indywiduow, ze to on sam poslal siebie jako jakas badawcza sonde w swiat pozornych ograniczen, po to, aby powrocic do swiata bogow z nowymi doswiadczeniami, ktorych tam zdobyc nie mozna.
(...)
Niekoniecznie do końca tak jest - ten nasz grajdołek może też spełniać trochę więcej funkcji.
Niektóre z istot mogły trafić tu "za karę", inne z własnej woli i celowo, dla pewnych bytów może to być pewnego rodzaju przedszkole, a inni będą się tu kręcić w nieskończoność, nie wiedząc po co i dlaczego.
angelrage pisze:
(...)
ONI są mną na pewnym poziomie, i wami też. Jak zresztą wszytko inne ...
Można sobie to połączenie uświadomić albo nie - ale ono jest.
Więc jeśli mogę powiedzieć że ich widziałem w takich kategoriach to jak najbardziej. I nie chcą dalej wyzwolić się pułapki w jakiej tkwią- przynajmniej znaczna ich część.
Wypada ci tylko podziękować, że w końcu ktoś odważył się napisać coś konkretnego z własnych "wypraw badawczych".
Z pewnych względów wiem, że to co piszesz, to twoje własne przeżycia i zdajesz sobie sprawę z pewnych.......komplikacji obecnej sytuacji.
To o czym skrobię poniżej wiąże się wbrew pozorom z tym co piszesz i tematem wątku ale nie należy traktować tego dosłownie.
Chciałem w skrócie napisać o książce, która powstała prawie dokładnie 30 lat przed "Matrixem", natomiast pod pewnymi względami jest nawet od niego lepsza, czyli o "Przenicowanym świecie" Strugackich.
Jego wersja filmowa nie przenosi niestety dużej ilości szczegółów.
Akcja dzieje się w przyszłości, ludzkość wysyła misje zwiadowcze na różne planety, ludzie są na znacznie wyższym poziomie rozwoju duchowego i fizycznego.
Bohater, Maksym Kammerer, rozbija się na planecie z ogromną refrakcją atmosfery, która wywołuje złudzenie, że powierzchnia jej jest wklęsła przez co jej mieszkańcy myślą że mieszkają na wewnętrznej powierzchni "bąbla" utworzonego w masie wszechrzeczy i poza tym niczego innego nie ma. Momenty obserwacji słońca są niezwykle rzadkie i traktowane jako dziwne anomalie.
Stopniowo okazuje się, że świat na którym się rozbił, a właściwie został zestrzelony przez rakiety powietrze-ziemia, to właściwie piekło - kilkadziesiąt lat po rozległej wojnie atomowej i konwencjonalnej, z niemal całkowicie zniszczoną i zdegenerowaną popromiennie biosferą, z państwami nadal toczącymi konwencjonalne wojny i wojenki i to pomimo, że resztki ich gospodarek i społeczeństw ledwie zipią.
Najgorszym odkryciem jest to, że państwo na terenie którego się rozbił, pod płaszczykiem rozbudowy systemu obrony przeciwlotniczej faktycznie rozbudowuje sieć nadajników emitujących non stop specyficzne promieniowanie, całkowicie niwelujące u wszystkich ludzi będących w jego zasięgu utratę zdolności krytycznego myślenia. On sam jest na nie całkowicie odporny.
Po rozmaitych perturbacjach dochodzi w końcu do prawdy na temat kierownictwa tego państwa i sposobu emisji sygnału.
Okazuje się, że faktycznie rządzi nim bezwzględna wojskowa junta, składająca się z tubylców, na których promieniowanie ma tylko taki wpływ, że przy maksymalnym natężeniu wywołuje ekstremalnie silny ból głowy, natomiast nie zakłóca pracy ich umysłów na co dzień. Najważniejszą postacią junty jest faktycznie jej szara eminencja - Wędrowiec, uchodzący nawet wśród jej członków za wcielenie zła.
Sygnał promieniowania natomiast emitowany jest centralnie, z wydzielonej części centrum radiowo-telewizyjnego w stolicy i powielany przez system wież retransmisyjnych.
Cóż więc wymyśla nasz bohater? To przecież oczywiste - centrum zniszczyć, a Wędrowca zabić!
No i w końcu sedno - w finałowej scenie, patrząc na dosłownie roztapiające się od ogromnej bomby termitowej centrum radiowo-telewizyjne, już ma zadać Wędrowcowi śmiertelny cios, gdy nagle okazuje się, że jest on jednym z wysłanników z Ziemi, starającym się bez ujawnia kim naprawdę jest (często również przy użyciu środków siłowych) pomóc tubylcom.
Natychmiastowe natomiast wyłączenie promieniowania powoduje u znacznej części populacji ciężkie zaburzenia psychiczne i śmierć.
Całość kończy sugestia, że właściwie bez pomocy poza planetarnej Maksym Kammerer, zamiast pomóc wywołał katastrofę.
To tyle - ortodoksów teorii DI przepraszam za dziwną wstawkę