Od 5 dni mam nogę w gipsie bo mi się zachciało ślizgnąć na kawałku PCV jak na snowboardzie, nieważne

Efekt: złamana kość kostki, bez przemieszczenia.
W szpitalu założono mi gips po pachwinę i przepisano co następuje:
- Claxan (zastrzyki przecizakrzepowe w brzuch)
- Cyclo3Fort zdaje się przeciwobrzękowo
Zapytałem czy są jakieś naturalne zamienniki, co lekarz krótko uciął: "NIE". Nie specjalnie mi się to spodobało, ale Etznab mówi, że i tak nie było źle w porównaniu z tym co słyszał i widział w jednostkach służby zdrowia więc niech mu będzie.
PS. Cyclo3Fort okazał się wyciągiem z ruszczyka kolczastego, więc rzeczywiście zamiennika naturalnego nie było
UWAGA! Poniżej znajdziecie zapis mojego poszukiwania naturalnych środków pomagających przy zrastaniu się kości i zapobiegających obrzękom i zakrzepom spowodowanym długotrwałym unieruchomieniem, gipsem i trzymaniem nogi powyżej pasa. Nie jest to ani profesjonalna porada ani ja nie jestem profesjonalistą. W rzeczy samej czuję się jak dziecko we mgle, ale zrozumiałem jakiś czas temu, że naturalne jest lepsze, prawdziwsze i bezpieczniejsze więc przyszedł czas zmienić słowa w czyny.
I tu przyznaję, że miałem wątpliwości i trochę stracha: zastrzyki przeciwzakrzepowe brzmią dość mocno. A ja tu mam je zastąpić liśćmi z jakiegoś japońskiego drzewa lub zwykłym czosnkiem? Cóż, minęło 5 dni i żyję choć dalej nie jestem do końca pewny czy to co robię jest w pełni bezpieczne. Zdecydowałem jednak przetestować na sobie naturalną terapię i mam nadzieję, że jeśli mi się uda to zainspiruje to innych do zamiany farmaceutyków na naturę. Póki co zaczekajcie do końca mojej rehabilitacji - będę informował na bieżąco.
Więc wróciłem do domu z jeszcze ciepłym gipsem oraz postanowieniem że nie będę się szprycował żadnym Claxanem w brzuch ...i zacząłem research. Otóż przeciwzakrzepowo działają:
propolis, świeży czosnek, głóg, nostrzyk żółty, arnika górska i ginkgo biloba (miłorząb japoński). Zdecydowałem się na stosowanie tego ostatniego bo dodatkowo ma milion mega-fajnych rzeczy w sobie i sprzedają go w herbaciarni nieopodal. W rzeczonej herbaciarni zakupiłem 100 gram suszonych liści miłorzębu i piję 3 razy dziennie napar z 5 czubatych łyżeczek zalanych na 5-10 minut gorącą wodą. Gorzkie jak jasna cholera więc dolewam soku z malin.
Dziś, po 4 dniach skończyły mi się suszone liście miłorzębu i postanowiłem się przerzucić na preparat. Dziś mam go zakupić. Zadzwoniłem do apteki a tam poinformowano mnie, że najlepiej kupić wyciąg standaryzowany Ginkgofar, Gingkofol lub bilobil. Chciałem kupić nalewkę produkowaną przez Herbapol Kraków ale farmaceutka mówi, że to nie standaryzowany wyciąg więc nie wiadomo ile tam tego miłorzębu jest.
Oprócz tego 3 razy dziennie łykam 2 tabletki preparatu
magnezu (również zmniejsza krzepliwość krwi) z witaminą B6 (Maglek B6). Dziś się skończył więc przerzucam się na Asparganian (z potasem zamiast witaminy B6) bo gdzieś jeszcze wygrzebałem w domowej apteczce.
Oprócz tego 2 razy dziennie po 2 tabletki
tranu (z dorsza), który pomaga na zrost kości.Poza tym 2 razy dziennie jem kanapkę z dużym ząbkiem
czosnku (zmniejsza krzepliwość krwi i jest ogólnie "git"

) i cienko pokrojoną cebulą
(podobnie jak czosnek) i zagryzam grubym plasterkiem świeżego, obranego ze skórki,
imbiru (poprawia krążenie)Piję też dużo
zielonej herbaty choć nie wiem czy ma jakiś wpływ (na pewno
zapobiega zwężaniu się naczyń krwionośnych).
Stosuję też
pozycję 2 metody BSM (pozdrowienia dla Ayerys

) i
Piotr Leszczyński też podziałał w czasie naszego spotkania (również pozdrawiam

).
To tyle na teraz. Sami widzicie, że nie do końca wiem w którym kościele ale wiem że dzwoni

. Jeśli macie jakieś uwagi, sugestie i porady to dajcie znać - będzie mi raźniej a i innym może się przydać w przyszłości.