Jestem członkiem Fundacji Nautilus. Nie oznacza to jednak, że wszystkie poglądy Roberta Bernatowicza (oraz Koleżanek i Kolegów z Fundacji) uważam za własne (i odwrotnie), a z niektórymi wręcz się nie zgadzam. Tak jest m.in. w przypadku artykułu o 11 września. Ale swoje zdanie na ten temat zachowuję dla siebie. Powód? Nikt nie wie i nieprędko się dowie jak było naprawdę, a intuicja (wiem, ta bywa zawodna, szczególnie w przypadku mężczyzny) podpowiada mi, że prawda (a może Prawda?) leży gdzieś pośrodku... Jestem członkiem Fundacji Nautilus, ale stoję trochę z boku, ponieważ wolę być poza i ponad zgiełkiem kłótni, pomówień, wzajemnych oskarżeń etc. Uważam, że trzeba robić swoje i tyle. Zapewne jestem idealistą-utopistą, ale gdyby tak wszystkie badawcze organizacje zajmujące się UFO, duchami, kryptozoologią, starymi świątyniami i piramidami etc. etc., gdyby zatem wszystkie one połączyły siły, to wiedzielibyśmy o wiele więcej, a gdyby w czymś, co się potocznie nazywa "pokojowym współistnieniem" (przy całych różnicach [świato]poglądowych) owe organizacje zwarły szyki, może przyczyniłyby się one pośrednio do poprawy świata poprzez wprowadzenie doń energii harmonii i współdziałania... Niestety, dzieje się akurat odwrotnie, bo zawsze gdzieś jest jakieś ego, bo zawsze ktoś kogoś oskarża... Wiele mi się w działalności Nautilusa i Roberta podoba, równie wiele - nie podoba. I tu, na tym forum, wiele mi się podoba, a równie wiele - nie. Nikt nie jest idealny, ale gdyby zwrócić uwagę wyłącznie na pozytywy, trochę lepiej by się nam żyło... Ja nie mam problemu z byciem członkiem Nautilusa i nie miałbym z zostaniem członkiem jakiejkolwiek innej organizacji badawczej, forum etc. Ale oczywiście (i działa to WE WSZYSTKIE STRONY) jeśli ktoś z organizacji A dowiaduje się lub dowiedziałby się, że jestem członkiem lub zamierzam zostać członkiem organizacji B, to zaraz słyszę: "Tylko nie B! To są [i tu krótsza lub dłuższa litania mniej lub bardziej niewybrednych epitetów]!!" Mało tego, czasem jeśli mam zamiar przyłączyć się do B, lub umieścić na forum B jakiś tekst, to w takim razie muszę z A zrezygnować lub zostanę z niej wyrzucony... Jak w takiej artmosferze coś badać, prowadzić dialog etc.?????
A teraz z innej beczki, bo mowa też jest na tym forum o "dobrym chłopie" Bobilewiczu (swoją drogą dziękuję!) i informacjach o Wyspach Salomona. Otóż kimże jestem, by w sposób autorytarny twierdzić, że to i tamto się tam dzieje? Kimże jestem - i kimże jesteśmy my wszyscy? - by cokolwiek konkretnego i specyficznego twierdzić na temat zagadek Wysp Salomona, NIE BĘDĄC TAM i nie zbadawszy tego tematu dogłębnie na miejscu? Ja mogę PRZYPUSZCZAĆ, że są tam reptoidy, tak samo jak mogę PRZYPUSZCZAĆ, że owe światła to tajne projekty wojskowe. Ale równie dobrze mogą to być halucynacje, żarty, siły natury...
Zaryzykuję straszne narażenie się administratorom i moderatorom, ale PRZYSIĘGAM, że nie robię tego dla rozreklamowania siebie, ani nawet strony, tylko po to, by wreszcie zerócić uwagę na zagadki Salomonów i na to, że BEZ ekspedycji w tamte rejony NIGDY nie dowiemy się co tam się naprawdę dzieje... Więc jeśli chcecie to przeczytajcie, a jeśli chcecie - obsypcie mnie zgniłymi (werbalnymi) jajami. Ale zachęcam do przeczytania tego:
http://www.wyspy.webd.ploraz tego
http://www.rafiki_yako.republika.pl/EkSol.htmlTo nowsze informacje i linki, niż te, które podawali moi Szanowni Przedmówcy.
Pozdrawiam