Cześć,
Piszę, licząc na to, że być może ktoś mi w jakiś sposób pomoże, albo chociaż ukaże mi moją sprawę w innym świetle.
Jakieś 3 miesiące temu odciąłem się od Kościoła, nie po raz pierwszy, i nie po raz pierwszy znów do niego wróciłem.
Dużo by pisać, dlaczego w ogóle się w nim znalazłem. Stosowałem Urządzenia Harmonicznej Fali (UHF) produkcji Merhlin Laboratory. Było to w czasie, kiedy mieszkałem w Polsce. Uważam, że technologia jest prawdziwa, po jednym seansie coś się we mnie odblokowało, łzy lały się po policzkach, nie wiedziałem, dlaczego. Innym razem po prostu wchodziłem w stan relaksu. Najwięcej podziało się jakieś 3.5 roku temu, i nie wiem, jaki ma to związek z jednym z tych urządzeń, bo może go mieć, a może nie mieć, ale jeśli technologia rzeczywiście powodowała innego typu zmiany w innych okolicznościach i ma teoretyczną podkładkę w różnych źródłach (np. promieniowanie kształtu, Masaru Emoto, działanie metali i kamieni szlachetnych), to nie mam powodu, by nie uznać, że i tym razem przyczyniła się do specyficznego wydarzenia. Otóż, zmierzałem w stronę swego domu i niemalże znikąd opanowała, naszła mnie od środka, spontanicznie, chęć oczyszczenia relacji z kobietą, matką dziewczyny, z którą spotykałem się co jakiś czas. Nie zdarzało mi się nic podobnego. Poszedłem, zadzwoniłem na domofon, wszedłem po schodach, zapukałem, zapytałem, czy mogę porozmawiać, usiadłem, powiedziałem o co chodzi, wyraziłem szczere "przepraszam". Z drugiej strony wyrazy zrozumienia, braku żalu, że nie ma do mnie pretensji. I tu padło pytanie z ust tej pani: "Czy wierzę, że Jezus może mnie uzdrowić?". Ja sobie nic nie wmówiłem, ja w atmosferze ciszy, spokoju, powiedziałem, co było w środku, że tak, wierzę. To było całkowicie wolne, naturalne, była w tym przestrzeń, i nie miało znaczenia, że przez kilka lat byłem odcięty od Kościoła.
Moje życie ruszyło z miejsca. Do tej pory kiblowałem przed kompem, bez perspektywy na przyszłość. Od tamtego wydarzenia znalazł się człowiek, który pomógł mi wrócić za granicę po nieodebraną zapłatę, a przy okazji "okazało się", że "znalazła się" dla mnie praca na pełny etat, stałem się częścią wspólnoty, zacząłem poznawać nowych ludzi, usamodzielniłem się finansowo, miałem swój pokój. I to nie wszystko, bo później popełniłem co najmniej jeden większy błąd i znów, "jakoś tak" pomoc przyszła, niby to "zbiegiem okoliczności", od jednej osoby z Kościoła do drugiej, aż do mnie.
Ni w ząb nie pasuje mi tu narracja różnych ludzi, którzy mówią, że Kościół Katolicki to czyste zło, kryjówka szatana, itd.
Z drugiej strony nie mogę jakoś pogodzić całej tej alternatywnej wiedzy, przedstawianej przez niezależnych od siebie badaczy, jak David Icke, Grzegorz Skwarek, Santos Bonacci, i wielu innych, z moim osobistym doświadczeniem.
Nie byłoby to problemem, gdyby nie to, że chcę podjąć dobre decyzje, o tym, co zrobić, czemu służyć, co jest najprawdziwsze. Widzę, że są jakieś silniejsze siły niż intelekt, i to potwierdza się w świadectwach innych ludzi, którzy się nawrócili. Dlatego ja sobie tutaj mogę pitu-pitu, a ja "coś we mnie" i tak będzie robić swoje.
Pozdrawiam.
|