Ciekawa interpretacja, Azjaci faktycznie się nie patyczkują nawet ze swoimi choć też mimo wszystko nadal przecież mają ludzkie odruchy, są czującymi ludźmi mimo swej pozornej? (nie znam Azjatów na tyle żeby wyrobić sobie zdanie) "gruboskórności" skoro popełniają samobójstwa jak w fabryce Foxcon. O losie północnych Koreańczyków to strach nawet pomyśleć co tam się dzieje.
Faktycznie w Azji byłoby taki ztechnicyzowany system łatwiej zaimplementować ale kto wie czy nie spowodowałoby to pojawienia się takiej Sonmi która poczuła wewnątrz zew Wszechświata / imperatywu ewolucji, rozwoju, działania / bycia czymś więcej / ponadczasowej idei.
Sonmi od profetów, motyw "zstąpienia z nieba bogów" czyli przedstawicieli obcych których czczono w plemieniu Zachariasza. Czasem przynoszą naukę jak uświadomiona Sonmi a czasem coś gorszego jak "system" podporządkowania / wyzysku / zniszczenia / degradacji duchowej (transhumanizm - degradacja-odczłowieczenie), zdziczałych obyczajów, zniszczenie odczuwania: Equlibrium. Na górze w antenie był jej wizerunek. Biorobot "fabrykant" który odkrył, że jest czymś więcej niż tylko ciałem (przesłuchiwana przez Archiwistę odpowiadała jak robot, sztucznie, beznamiętnie, bez emocji jak automat). Ale odkryła naturę sił Wszechświata które popchnęły ją w rewolucyjnym kierunku przeciwko s-twórcom odhumanizowanego i stechnicyzowanego "systemu" prowadzącego do "wzniesienia". Jak wyglądającego naprawdę kto oglądał to wie. Swoją wiedzę o prawdzie przekazała kolejnemu, przesłuchującemu Archiwiście zasiewając w nim niepewność i zwątpienie w jego dotychczasowej roli w (i) systemie. Ciekawe odniesienia jakich wiele w filmie.
Ossosso miłej lektury. Motyw "zielonej pożywki" wziąłeś z filmu czy...
W przypisach znalazłem odniesienie do tego co zawarte w filmie:
Pamiętne zdanie z filmu Soylent Green z 1973 r. – w finale ludzie odkrywają straszliwą prawdę o pochodzeniu żywności, którą są karmieni (przyp. tłum.).
Soylent Green
Zielona pożywka
(1973)
http://www.filmweb.pl/film/Zielona+po%C5%BCywka-1973-36318
Na plakacie "Riot Control".
Cytuj:
Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Nowojorski policjant odkrywa szokującą prawdę o syntetycznej żywności, którą władze karmią wygłodniałą ludność. Film ten utrzymany w klimacie horroru jest ciekawą próbą opowiedzenia futurologicznej historii bez uciekania się do technicznych tricków. Autorzy postarali się przedstawić sugestywnie wizję, której ludzie mogą się naprawdę obawiać - świata zaludnionego wygłodzoną, przerażoną masą ludzką, świata oferującego swoisty komfort jedynie tym, którzy zdecydowali się na dobrowolne samobójstwo...
O ile się nie mylę to w 1976 r. powstał film z de Funesem "Skrzydełko czy nóżka" w którym też jest motyw karmienia ludzi przez korporację byle czym / śmieciowym żarciem i prezes takiego koncernu - Tricatel mówi: wkrótce tylko takie żarcie będzie (nie będzie innego).
Filmy z lat 70-tych...
Ważny motyw dot. "agenta Smitha" - jednego z jego wcieleń jako kobiety, "siostry" / "opiekunki" w domu opieki. Jedno z jego wcieleń jako kobiety choć charakter nadal ciemny / perfidny / paskudny niesiony na fali wielu jego istnień / wcieleń. Bez zmian. Sonmi, nawet Zachariasz zaczęli się zmieniać.
Wolna wola i na ile jest wolna i do kogo naprawdę należy i od kogo pochodzi, w jakim stopniu nią faktycznie jest i czy w ogóle istnieje. Nie da się tego stwierdzić z krótkiej perspektywy ale można już próbować z perspektywy kilku wcieleń np. "agenta Smitha". Jego przykład pokazuje, że ciemność jest niezmienna ale już przykład Sonmi, że zawsze jest czas na zmianę ale najpierw trzeba odkryć ten dualizm i próbować przejść na drugą / jasną stronę choć tego nadal samego "medalu" yin-yang.
Kuszenie "diabła" "agenta Smitha" z Matrixa, tu w innych rolach / wcieleniach ale nadal reprezentującego ciemną stronę:
Cytuj:
... Niedawne me przygody nielichego filozofa ze mnie zrobiły, osobliwiej nocą, gdy nie słyszę niczego, prócz strumienia, co głazy obraca w kamyki przez nieśpieszną wieczność. Tako
płyną moje myśli. Naukowcy w historii rozróżniają ruchy i na podstawie tych ruchów zasady formułują, jakie rządzą cywilizacji powstaniem i upadkiem. Moje przekonania jednak w przeciwną stronę biegną. Mianowicie: historia żadnych reguł nie dopuszcza, a jedynie skutki.
Cóż doprowadza do skutków? Złe czyny i czyny szlachetne.
Cóż doprowadza do czynów? Przekonania.
Przekonania zarówno nagrodą są, jak i polem bitwy – w głębi umysłu, jak i w jego zwierciadle: w świecie. Jeśli wierzym, że ludzkość drabiną jest plemion, areną starć, wyzysku i bestialstwa, to ludzkość taka z całą pewnością jest wtenczas powołana do istnienia, a historia Horroksów, Boerhaave’ów i Goose’ów zwycięży. Wam i mnie, zamożnym, uprzywilejowanym, do których los się uśmiecha, nie będzie działo się tak źle w tym świecie, pod warunkiem że fortuna będzie nam nadal sprzyjać. I cóż z tego, że sumienie gryzie? Po cóż podważać dominację rasy naszej, okrętów naszych wojennych, naszej schedy i naszego dziedzictwa? Po cóż walczyć z „naturalnym” (och, pokrętne słowo) rzeczy porządkiem?
Po cóż? Z takiego powodu: pewnego pięknego dnia świat z samych drapieżców złożony pożre sam siebie. Tak, diabeł pochwyci, co najbardziej z tyłu, i pociągnie tak, że to, co z przodka było samego, będzie tym, co najdalej w tyle. W pojedynczym człowieku samolubność szpeci duszę; dla rodzaju ludzkiego samolubność jest zagładą.
Czy to właśnie ową entropią jest, zapisaną w naszej naturze?
Jeśli wierzym, że ludzkość wznieść się może ponad kieł i pazur, jeśli wierzym, że różnorodne rasy i religie mogą w tym świecie współistnieć tak spokojnie, jak sieroty siedzą razem na drzewie kukui, jeśli wierzym, że przywódcy muszą być sprawiedliwi, że na przemoc nałożyć trzeba kaganiec, z władzy się rozliczyć, a bogactwa Ziemi i jej Oceanów sprawiedliwie rozdzielić, taki świat nadejdzie. Nic mię tu nie zwodzi. Najtrudniejszy to ze światów do urzeczywistnienia. Nieprosty postęp, jaki pokolenia wypracowały, zaprzepaścić może jedno pociągnięcie piórem krótkowzrocznego prezydenta czy cios szablą próżnego generała.
Życie poświęcone kształtowaniu świata, jaki chcę, by Jackson odziedziczył, a nie, jaki boję się, że odziedziczy – taka Idea życia zdaje mi się godną. Po powrocie do San Francisco oddam się sprawie Abolicjonistów, bo życie zawdzięczam niewolnikowi, co sam wyzwolił się z niewolnictwa oraz ponieważ od czegoś zacząć muszę.
Już słyszę teścia ripostę: „Oho, wybornie, sentymenta Wigów, Adamie. Wszelako mnie o sprawiedliwości nie praw! Jedź do Tennessee na ośle i przekonaj wieśniaków, że są ledwie malowanymi na biało Negrami, a ich Murzyni to Biali malowani na czarno! Płyń do Starego Świata, mów im, że prawa niewolników ich Imperium tak niezbywalnymi są, jak prawa belgijskiej Królowej! Och, ochrypniesz, zbiedniejesz i posiwiejesz na wiecach! Będą na ciebie pluli, strzelali do ciebie, linczowali, urabiali medalami, wiejskie prostaczki będą tobą gardzić. Ukrzyżują cię! Adamie, marzycielu naiwny. Ten, kto do walki chce stanąć z wielogłowym smokiem ludzkiej natury, okupić musi zmagania okrutnym bólem, a jego rodzina razem z nim płacić jest przymuszoną! I dopiero, gdy wydasz śmiertelne tchnienie, pojmiesz, że żywot twój więcej nie znaczył niźli jedna kropla w nieskończonym oceanie!”.
Lecz czymże jest każdy ocean, jeśli nie morzem kropel?
Na onecie czy czymś takim piszą, że A. Ch. bije rekordy popularności, ja tego nie zauważyłem, nie wiem jak w innych lokalizacjach.Kiedyś na dvd wrócę do tego filmu ponownie.